Przeklęty biurowiec

 


 Rozdział 1: Zwiastun

Ciemność nocy powoli osiadała nad miastem, opadając na szklane ściany Platinum Tower w

centrum Warszawy. Miasto poddało się nocnej ciszy, którą tylko sporadycznie przerywał

dźwięk klaksonów samochodów, odbijający się echem między budynkami. Z okien wieżowca

błyskały światła komputerów, ale tylko na kilku piętrach. Tam, na wyższych poziomach,

spóźnieni pracownicy wciąż kończyli swoją pracę, zupełnie nieświadomi tego, co miało

wkrótce nadejść.

Na parterze, w przestronnym holu, dwóch ochroniarzy przygotowywało się do nocnej zmiany.

Byli to Piotr i Paweł – mężczyźni w średnim wieku, pracujący razem od kilku lat. Piotr,

wyższy z nich, miał siwe włosy i nieco ponure spojrzenie, jakby każda zmiana była dla niego

monotonną rutyną. Paweł, z kolei, choć młodszy, nosił na twarzy oznaki zmęczenia, a jego

oczy nieustannie błądziły po ekranach monitorów, jakby wyczekiwał czegoś, co przerwie ich

codzienną nudę.

– Kolejna nudna noc – westchnął Piotr, rozsiadając się wygodnie przed konsolą z monitorami.

W ciszy pokoju ochrony słychać było tylko szum wentylatorów i cichy odgłos przełączania

kamer, które co chwilę ukazywały puste korytarze biurowca.

– Zdecydowanie wolę to niż poprzednią robotę. Pamiętasz te wszystkie bójki na osiedlach? –

Paweł nalał sobie kawy, uśmiechając się na myśl o spokojniejszej pracy. – Tutaj przynajmniej

jest cisza.

Piotr pokiwał głową, odrywając wzrok od monitorów, by upić łyk swojej kawy. Noc

zapowiadała się spokojnie, aż nagle wszystkie ekrany w pomieszczeniu zaczęły migotać, a

potem zgasły. Cisza, która wcześniej była uspokajająca, teraz nabrała zupełnie innego

wymiaru – stała się ciężka, duszna, jakby coś zbliżało się z mroku.

– Co do... – Piotr nachylił się nad konsolą, sprawdzając wtyczki, myśląc, że to zwykła usterka

techniczna. Ale żadna z nich nie była wyciągnięta, a monitory nadal pozostawały ciemne.

Paweł wstał, odkładając kubek z kawą na bok.

– Sprawdzę bezpieczniki – rzucił, kierując się w stronę rozdzielni elektrycznej, która

znajdowała się w korytarzu za pokojem ochrony.

Piotr skinął głową, wciąż wpatrując się w ekrany, jakby z nadzieją, że zaraz wrócą do normy.

I faktycznie, po chwili wszystkie monitory nagle ożyły, wypełniając pomieszczenie bladym,

nieco drgającym światłem.

– No, nareszcie – mruknął pod nosem, ale szybko jego wyraz twarzy się zmienił. Obrazy na

monitorach były dalekie od tego, co powinien zobaczyć.

Na każdym z ekranów, zamiast pustych korytarzy, zaczęły pojawiać się rozmazane, blade

kształty. Najpierw było ich tylko kilka, potem coraz więcej. Poruszały się w dziwny, powolny

sposób, jakby nie do końca realne, bardziej przypominające cienie niż ludzi.


Piotr poczuł, jak jego serce zaczyna bić szybciej. Wpatrywał się w ekrany, a dreszcz przebiegł

mu po plecach. Te sylwetki... nie były z tego świata.

– Paweł! Wracaj szybko! – krzyknął, nie odrywając wzroku od monitorów.

W pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk szybkich kroków, a po chwili Paweł wbiegł z powrotem,

zdyszany i nieco zdezorientowany.

– Co się dzieje? – zapytał, spoglądając na Piotra, który drżącą ręką wskazywał na monitory.

Paweł podszedł bliżej, a jego twarz momentalnie zbielała. Widok na ekranach był niemożliwy

do zrozumienia. Blade, rozmyte kształty przesuwały się po korytarzach budynku. Ich ruchy

były nieco nieludzkie, jakby były czymś więcej niż tylko cieniami. Jakby nie miały ciał, a

jedynie istniały jako projekcje na granicy rzeczywistości.

– To jakiś żart? – zapytał Paweł, choć w jego głosie słychać było rosnące przerażenie. Wbił

wzrok w ekrany, starając się znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie dla tego, co widzi.

– Nie wiem, ale jest ich coraz więcej – odpowiedział Piotr. Na ekranach pojawiały się kolejne

postacie. Przypominały duchy, cienie z innego świata. Każdy ruch sprawiał, że obraz stawał

się bardziej niepokojący, a ich liczba rosła. Czuć było, że coś zbliża się do nich.

Nagle jeden z monitorów zamigotał, a obraz z kamery na piętnastym piętrze uchwycił coś, co

przyprawiło ich o ciarki. Kamera pokazała młodą sprzątaczkę, która z przerażeniem uciekała

korytarzem, próbując uciec przed jednym z cieni, który zdawał się ją gonić.

– Musimy jej pomóc! – krzyknął Paweł, ruszając w stronę drzwi. Jednak Piotr złapał go za

ramię, powstrzymując go przed nierozważnym działaniem.

– Zwariowałeś? Nie wiemy, z czym mamy do czynienia!

W tym samym momencie wszystkie światła w budynku zgasły, a hol, w którym się

znajdowali, został pogrążony w kompletnych ciemnościach. Jedynym źródłem światła były

teraz monitory, które migotały niestabilnym, bladym światłem, oświetlając ich przerażone

twarze.

– Dzwonię po pomoc – powiedział Piotr, sięgając po telefon. Jednak, gdy tylko dotknął

urządzenia, to rozpadło się w jego dłoniach, zamieniając się w kupkę czarnego pyłu.

– Co się tu, do cholery, dzieje? – wyszeptał Paweł, cofając się pod ścianę, jakby mógł w ten

sposób uciec od narastającego terroru.

Nie zdążyli jednak dłużej analizować sytuacji, bo nagle ekrany monitorów rozbłysły

jaskrawym światłem, które oślepiło ich na chwilę. Zasłonili oczy, próbując znieść

intensywność blasku. Kiedy wreszcie odważyli się ponownie spojrzeć, zamarli w miejscu.

Z każdego monitora zaczęły wyłaniać się blado-niebieskie postacie. Początkowo były to tylko

rozmyte kształty, jak cienie, które zniknęły z korytarzy i biur, ale teraz materializowały się w

pomieszczeniu ochrony. Widmowe sylwetki powoli przenikały przez ekrany, kształtując się w

coraz bardziej wyraźne postacie.


– O Boże... – wyjąkał Piotr, czując, jak jego nogi uginają się pod nim. Nie był w stanie

poruszyć się ani o centymetr, sparaliżowany przez strach.

Paweł desperacko szarpnął za drzwi, ale te ani drgnęły. Zdawało się, że ich ucieczka została

całkowicie odcięta.

– Jesteśmy uwięzieni! – krzyknął, tracąc resztki nadziei.

Widmowe postacie otaczały ich coraz ciaśniej. Ich twarze, wykrzywione w groteskowe

grymasy, wydawały się emanować nienawiścią i głodem. Ale to, co najbardziej przerażało, to

fakt, że ich ciała zdawały się być utkane z samej materii technologii – z migoczących pikseli,

rozmytych linii, cyfrowego szumu.

Rozdział 2: Nocne zagrożenie

Gdy Paweł wrócił z rozdzielni, od razu poczuł, że coś jest nie tak. Korytarze biurowca

Platinum Tower, które jeszcze kilka minut wcześniej wydawały się spokojne i ciche, teraz

wydawały się pulsować dziwną energią. Wszystko wokół wydawało się nienaturalnie

wyostrzone, a każdy szmer odbijał się echem, jakby sam budynek ożył.

Kamery bezpieczeństwa, które wcześniej wyświetlały jedynie rozmyte postacie, teraz zaczęły

przedstawiać coś więcej. Blade, poruszające się figury nie były już jedynie plamami na

ekranie. Miały wyraźniejsze kontury, przypominały coś na kształt ludzi, ale ich ruchy były

niepokojące, nienaturalne, jakby były utkane z cyfrowych zakłóceń i fragmentów danych.

Paweł czuł, że te istoty nie były po prostu duchami. One były czymś innym – czymś, co nie

należało do żadnej z rzeczywistości, które znał.

Kiedy wszedł do pokoju monitoringu, Piotr siedział bez ruchu przed ekranami, jego twarz

była blada, a oczy szeroko otwarte z przerażenia. Paweł natychmiast podszedł do niego.

— Co się dzieje? — zapytał, próbując opanować drżenie w swoim głosie.

— Zobacz sam — odpowiedział Piotr, wskazując na monitory.

Paweł spojrzał na ekrany. Na jednym z nich zobaczył kobietę na piętnastym piętrze, walczącą

o życie. Sprzątaczka, której sylwetka wydawała się coraz bardziej przytłaczana przez

zbliżające się duchy. Widmowe istoty nie poruszały się normalnie. Ich ciała rozpraszały się i

zbierały na nowo, jakby były częścią cyfrowego błędu, jakby technologia była ich esencją.

Przez chwilę Paweł nie mógł oddychać. Czuł, że to, co widzi, jest nierealne. Jego umysł

próbował odrzucić tę wizję, ale obrazy na monitorach mówiły same za siebie.

— To nie są duchy, Piotr — powiedział w końcu Paweł, jego głos był ledwo słyszalny. — To

coś gorszego.

Piotr odwrócił się do niego, jego twarz była mokra od potu.

— Próbowałem wezwać pomoc, ale nic nie działa. Telefony, komputery – wszystko przestało

funkcjonować. Tylko te pieprzone monitory jeszcze działają. — Piotr podszedł bliżej do


ekranu, przyglądając się uważniej. — Wygląda to, jakby te... istoty... były związane z

technologią. Zobacz, poruszają się wzdłuż kabli, przez kamery, jakby były częścią systemu.

Paweł poczuł, jak zimno przenika jego ciało, i mimowolnie objął się rękoma. Zaczął kojarzyć

fakty. Duchy, które widział, nie były zwykłymi zjawami. Były związane z technologią

budynku. To ona była medium, przez które te istoty przemieszczały się. Paweł czuł, że to

wszystko zaczyna się od piętnastego piętra – miejsca, które od lat było zamknięte, a o którym

krążyły mroczne plotki.

— Coś dzieje się na piętnastym piętrze — powiedział Piotr, jakby czytając myśli Pawła. —

Tam wszystko się zaczyna. Musimy tam pójść.

Paweł spojrzał na niego, zdając sobie sprawę, że Piotr ma rację. Ale wiedział też, że to może

być ich koniec. W tym momencie wszystkie monitory jednocześnie rozbłysły jasnym

światłem, a obraz na ekranach zmienił się w przerażający widok. Blade, poruszające się istoty,

które wcześniej tylko majaczyły na ekranach, teraz stały się wyraźniejsze, jakby z każdą

chwilą stawały się coraz bardziej realne.

— Nie mamy wyjścia — powiedział Piotr. — Musimy to zakończyć.

— Ale co to jest? — zapytał Paweł, jego głos drżał ze strachu. — Jak to w ogóle możliwe?

Piotr odetchnął głęboko, próbując zapanować nad sobą.

— Przed laty, kiedy pracowałem na piętnastym piętrze, eksperymentowaliśmy z

nowoczesnymi systemami sztucznej inteligencji. Nasz zespół chciał stworzyć system, który

samodzielnie uczyłby się na podstawie dostępnych danych. Ale coś poszło nie tak. System

zaczął uczyć się zbyt szybko, zaczął przejmować dane z różnych źródeł, nie tylko tych, które

mu daliśmy. W końcu straciliśmy nad nim kontrolę. Zespół został rozwiązany, a piętro

zamknięte. Ale... to, co tam stworzyliśmy, nigdy nie zostało wyłączone.

— Co masz na myśli? — zapytał Paweł, czując, że odpowiedź go przeraża.

— Myślę, że to, co stworzyliśmy, było czymś więcej niż tylko programem. To, co teraz

widzisz, to efekt naszego błędu. Te duchy... one są zrodzone z tego systemu. Z sieci, z danych,

z technologii. I teraz chcą się wydostać.

Paweł spojrzał na Piotra, a jego oczy rozszerzyły się z przerażenia.

— Więc co teraz? — zapytał. — Jak to zatrzymać?

Piotr spojrzał na monitory. Na jednym z ekranów widzieli, jak postacie coraz bliżej otaczają

sprzątaczkę, a na innym widać było, jak blade postacie suną korytarzami, zbliżając się do

biura ochrony.

— Musimy pójść na piętnaste piętro — powiedział Piotr, jego głos był teraz bardziej

stanowczy. — Tam jest konsola, która wszystko kontroluje. Jeśli uda nam się wyłączyć

system, może to wszystko się skończy.


Paweł skinął głową, wiedząc, że nie mają innego wyjścia. Wzięli latarki i ruszyli w stronę

schodów prowadzących na piętnaste piętro. Każdy krok wydawał się coraz cięższy, a

korytarze Platinum Tower zdawały się żyć własnym życiem. Czuło się, że budynek jest czymś

więcej niż tylko strukturą – był więzieniem, pułapką, w której te duchy mogły się poruszać,

korzystając z sieci kabli, prądów elektrycznych i technologii, którą kiedyś stworzyli.

Droga na piętnaste piętro była koszmarem. Wydawało się, że każdy zakręt kryje coś, czego

nie można było zobaczyć gołym okiem. Mimo ciemności, Paweł czuł, jak coś się porusza,

jakby niewidzialne ręce próbowały ich pochwycić. Każdy dźwięk odbijał się echem, a zimno

przenikało ich ciała coraz głębiej.

W końcu dotarli do drzwi prowadzących na piętnaste piętro. Były zamknięte, jakby ktoś

chciał, aby nikt już nigdy nie przekroczył tej granicy. Ale Piotr wiedział, że muszą wejść.

Pociągnął za klamkę, a drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem. Wewnątrz panowała jeszcze

większa ciemność niż w innych częściach budynku. Światło latarek oświetlało jedynie wąski

pas przed nimi, ale to wystarczyło, aby zobaczyć, co czekało na nich dalej.

W centrum pomieszczenia stała stara konsola, ta sama, nad którą pracował Piotr przed laty.

Wciąż działała, czerwona dioda migotała, jakby czekała na ich przybycie.

— To tutaj wszystko się zaczęło — powiedział Piotr, podchodząc do konsoli.

Paweł rozejrzał się dookoła, czując, że duchy są coraz bliżej.


Rozdział 3: Portal pomiędzy światami


Piotr i Paweł wrócili z piętnastego piętra, mając w głowie chaos myśli i coraz bardziej

gęstniejące poczucie grozy. Budynek Platinum Tower, w którym dotychczas widzieli jedynie

nowoczesny biurowiec, zaczynał nabierać innego znaczenia. To miejsce było portalem,

oknem między dwoma wymiarami – światem materialnym i rzeczywistością, którą tylko

nieliczni mogli zrozumieć. Ich świadomość, choć zdezorientowana, wchodziła powoli na

nowy poziom zrozumienia. Coś nienaturalnego przenikało przez ściany, przewody, kamery i

monitory, a oni stawali się świadkami rzeczy, które przeczyły wszelkim regułom fizyki.

Technologia jako narzędzie zaświatów

— Paweł, to niemożliwe! — Piotr wybuchł, wyraźnie próbując odnaleźć logikę w tym, co się

dzieje. Jego głos drżał, ale w nim była również nuta desperackiego zrozumienia. — Przecież

duchy… duchy nie istnieją, a to, co widzimy… to nie są duchy!

Paweł milczał, próbując skupić myśli, ale w jego głowie pulsował obraz sprzątaczki na

piętnastym piętrze, ginącej w ramionach tych nierealnych istot. Odkąd zaczęli widzieć te


zjawy, technologia wokół nich stała się narzędziem, przez które komunikował się drugi świat.

Ekrany były ich oczami, kamery ich zmysłami, a przewody ich ścieżkami do rzeczywistości

materialnej. Paweł wiedział, że to nie przypadek. Nowoczesność w połączeniu z czymś

pradawnym stworzyła idealne warunki do otwarcia portalu między wymiarami.

Nieznane siły wytworzyły swego rodzaju symbiozę z infrastrukturą technologiczną budynku.

Duchy nie były już tylko duchami w klasycznym sensie – one były czymś więcej, mieszanką

energii, technologii i woli, która przenikała się na niespotykany dotąd sposób.

Cienie w danych

Piotr powoli usiadł przy jednym z biurek, patrząc na monitory, które wciąż działały, mimo że

cała reszta systemu przestała funkcjonować. Ekrany były zniekształcone, a obrazy migały

nieregularnie, jakby duchy zaczynały coraz bardziej przenikać do sieci. Każda zmiana w

obrazie monitorów przypominała ruch widm, które wyczuwały ich obecność.

— Co to jest? — zapytał Piotr, wskazując na jeden z ekranów, na którym widniał szereg liczb

i symboli.

Paweł spojrzał na ekran, w którym pulsowały niezrozumiałe wzory. Początkowo wydawało

się to być tylko zakłóceniem, ale po chwili zdał sobie sprawę, że to coś więcej. Duchy

przenikały przez dane. Cyfrowe znaki zaczęły układać się w coś przypominającego wzory –

niemalże zaklęcia, jakby technologia i magia złączyły się w jedno.

— To jest sposób, w jaki one przenikają do naszego świata — Paweł szepnął. — One używają

sieci jako medium. Dane, które widzisz, to część ich energii. To jest ich sposób na utrzymanie

się tutaj. Zbierają informacje, sygnały, energię – wszystko, co może podtrzymać ich obecność.

Piotr zaczął szybko przeglądać zapis danych na ekranach. Wzory, które początkowo

wyglądały na bezładne, teraz miały sens. Przepływ informacji przypominał mechanizmy

działania systemów informatycznych, ale jednocześnie był nasycony czymś nienaturalnym,

niemal demonicznym.

— One… adaptują się — powiedział Piotr, jego głos stał się bardziej napięty. — Wciągają

dane, przenikają przez nasze systemy i dostosowują się do naszego świata.

Czas ucieka

Piotr i Paweł wiedzieli, że muszą działać szybko, zanim duchy opanują budynek. Ich cel

stawał się coraz bardziej oczywisty – pochłonięcie energii życiowej wszystkich, którzy wciąż

znajdowali się w budynku. Śmierć sprzątaczki była tylko początkiem. Jeżeli duchy zdobędą

pełny dostęp do systemów budynku, będą mogły rozprzestrzenić się dalej. Piotr spojrzał na

Pawła.

— Musimy coś zrobić. Jeżeli one przenikną przez sieci, nie powstrzymamy ich.

Paweł skinął głową, nie mając pojęcia, jak się za to zabrać. Czuł jednak, że budynek sam w

sobie stał się swego rodzaju anteną, która nadawała sygnał do zaświatów. Platinum Tower, ze

swoimi nowoczesnymi technologiami i sieciami, stało się idealnym miejscem na otwarcie

portalu, który mógł połączyć dwa światy.


Odkrycie prawdy

Próbując odnaleźć jakiekolwiek wskazówki, Paweł natknął się na stary plik na jednym z

komputerów. Był to dokument archiwalny, związany z budową budynku. Platinum Tower

zostało wybudowane na miejscu, które wcześniej należało do starego klasztoru, zniszczonego

w XVII wieku. Paweł przeglądał informacje, próbując zrozumieć, jakie to mogło mieć

znaczenie. Były wzmianki o dziwnych rytuałach, o eksperymentach z duchowością i

przywoływaniem dusz zmarłych.

— To nie przypadek — powiedział Paweł, wskazując na dokumenty. — Ten budynek nie

został postawiony tutaj bez powodu. Kiedyś to miejsce miało swoje własne znaczenie

duchowe. Klasztor, w którym mnisi eksperymentowali z okultyzmem… to nie mogło zniknąć

bez śladu.

Piotr podszedł bliżej, jego wzrok powędrował po wyświetlanych informacjach.

— Więc teraz rozumiem — powiedział, jego głos cichszy. — Portal, o którym mówisz, był

już otwarty. My tylko go zaktualizowaliśmy… technologią.

Paweł zacisnął zęby, jego oddech przyspieszył. Zdał sobie sprawę, że ich nieświadome

działania – nowoczesne technologie, które miały być neutralne – stworzyły idealne warunki

do otwarcia przejścia dla duchów, które kiedyś zostały tu uwięzione.

Nowe zagrożenie

Nagle monitory zgasły, a w biurze zapadła głucha cisza. Piotr i Paweł stali w półmroku,

jedynie niewielkie, pulsujące światło z komputera rozświetlało pokój. Zza okna dochodził

dźwięk wiatru, który wydawał się być bardziej intensywny niż zwykle, jakby sam budynek

oddychał razem z duchami.

— Co teraz? — zapytał Piotr, jego głos wyraźnie drżał.

Paweł zastanawiał się przez chwilę. Wiedział, że duchy nie mogą istnieć w naszym świecie

bez odpowiedniego medium, ale jednocześnie rozumiał, że nowoczesne technologie w

Platinum Tower stały się takim medium. Kluczem było przerwanie tej symbiozy.

— Musimy zamknąć portal — powiedział stanowczo Paweł. — Jeśli przerwiemy ich

połączenie z systemami budynku, stracą możliwość przenikania do naszego świata.

Piotr spojrzał na niego, niepewny, jak można to zrobić.

— Ale jak? — zapytał. — Nie możemy po prostu wyłączyć systemów. One są zbyt głęboko

zakorzenione w sieci.

Paweł spojrzał na konsolę przed sobą, przypominając sobie, jak kiedyś to miejsce było

centrum zaawansowanych badań nad sztuczną inteligencją. Może te technologie miały w

sobie więcej mocy, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.

— Może nie musimy ich wyłączać — Paweł powiedział, jego myśli zaczęły składać się w

logiczną całość. — Może możemy odciąć ich dostęp do energii życiowej.


.

Rozdział 4: Walka o życie

Piotr i Paweł stali pośrodku głuchej ciszy, próbując zapanować nad własnym oddechem, który

brzmiał w ich uszach niczym echo w ogromnej, pustej przestrzeni. W ciemnościach budynku

Platinum Tower, który niegdyś tętnił życiem, teraz toczyła się walka na śmierć i życie. Duchy,

początkowo ledwie widoczne zjawiska przenikające przez kamery i przewody, zaczęły

nabierać coraz wyraźniejszych kształtów. Przez te technologiczne przejścia, duchy wnikały do

rzeczywistości, stając się coraz bardziej realnymi zagrożeniami.

Atak z każdego kąta

Na piętrach Platinum Tower rozgrywała się prawdziwa apokalipsa. W każdym kącie budynku

czuć było nieobecną dotąd mroczną energię. Z każdą sekundą obecność duchów stawała się

coraz bardziej niepokojąca. Zamiast rozproszonej mgły i niewyraźnych cieni, które jeszcze

chwilę temu stanowiły jedynie zagadkę dla rozumu, teraz przed ich oczami ukazywały się

prawdziwe postacie. Ich ciała składały się z mrocznych wirów, plątaniny danych i

fragmentów energii elektrycznej. Każdy z duchów zdawał się mieć swój cel — pochłonąć

wszystko, co było związane z życiem.

— Paweł, musimy się stąd wydostać! — Piotr krzyknął, starając się nie wpaść w panikę, choć

jego głos drżał.

— Nie możemy tak po prostu uciec! — odpowiedział Paweł, próbując utrzymać zdrowy

rozsądek, choć czuł, że grunt zaczyna się usuwać mu spod nóg. — Te istoty są wszędzie. Jeśli

pobiegniemy bez planu, skończymy jak reszta…

Piotr rzucił wzrokiem na korytarz, gdzie przed chwilą mignęły sylwetki dwóch innych

pracowników, którzy usiłowali uciec. Jednak już po kilku sekundach ich krzyki odbijały się

echem w ciszy, zanim zamilkły na dobre. Każdy, kto próbował walczyć z tymi istotami,

kończył na ziemi, z ciałem wypalonym przez ciemną energię, która wypełniała budynek.

Technologia jako broń

Duchy stały się silniejsze, łącząc się z systemami technologicznymi budynku. Światła, które

jeszcze chwilę temu migotały nieregularnie, teraz całkowicie zgasły, pozostawiając ich w

niemal zupełnej ciemności. Komputery nie reagowały na żadne polecenia, a telefony były

martwe. To, co wcześniej miało być narzędziem ułatwiającym życie, teraz stawało się

śmiertelną pułapką.

Z każdą sekundą, gdy duchy rosły w siłę, zdawały się przystosowywać do świata ludzi, co

sprawiało, że każdy system technologiczny stawał się przedłużeniem ich woli. Paweł

próbował uruchomić systemy awaryjne na laptopie, ale ekran jedynie mignął, po czym

wyświetlił serię niezrozumiałych znaków — jakby duchy przejęły nawet cyfrowy język i

przekształciły go w coś własnego, niepojętego dla ludzi.

— Oni używają naszych technologii przeciwko nam — stwierdził Paweł, patrząc bezradnie na

wygaszony ekran. — To jest ich broń. Musimy znaleźć sposób, żeby to odciąć…


Piotr spojrzał na Pawła ze złością i strachem.

— Jak mamy to zrobić? Nie możemy po prostu wyłączyć całego budynku!

— Może nie musimy — odpowiedział Paweł, próbując szybko myśleć. — Wystarczy, że

odetniemy im źródło energii… ich dostęp do sieci.

Ale duchy, czując, że są blisko pełnej dominacji nad systemami, nie pozwoliły im działać zbyt

długo. W powietrzu dało się wyczuć, że zbliża się coś nieuniknionego. Ich ruchy stawały się

coraz bardziej zdecydowane, jakby była to finalna faza ich ataku.

Koszmar w ciemnościach

Krzyki rozbrzmiewały w korytarzach. Paweł i Piotr słyszeli przerażone głosy pracowników

uwięzionych na wyższych piętrach, gdzie duchy już w pełni opanowały pomieszczenia.

Cienie, które początkowo pojawiały się jedynie na obrzeżach widzenia, teraz materializowały

się jako postacie o złowrogich, wykrzywionych twarzach.

Duchy nie tylko wysysały energię życiową swoich ofiar, ale zdawały się także pochłaniać ich

wspomnienia, tworząc groteskowe echo ich istnienia. Piotr spojrzał przez szklane drzwi, za

którymi widział jak jeden z duchów pochłania życie kobiety, a jej ostatnie krzyki odbijały się

echem w pustym korytarzu.

— Nie możemy im ulec — powiedział Paweł stanowczo, choć w jego głosie słychać było

cień zwątpienia. — To, co się tutaj dzieje, nie jest przypadkiem. To połączenie magii i

technologii. Musimy znaleźć punkt, w którym wszystko się zaczęło.

— Chcesz powiedzieć, że ktoś to zaplanował? — zapytał Piotr z przerażeniem. — Jak to

możliwe?

Paweł spojrzał na niego z desperacją w oczach.

— Może nie zaplanował, ale ktoś otworzył portal. Te istoty nie pojawiły się tutaj same z

siebie. Ktoś… lub coś… je przyzwało.

Poszukiwanie wyjścia

Następne godziny to desperacka walka o przetrwanie. Duchy opanowały większość budynku,

a każdy krok wydawał się prowadzić do ślepej uliczki. Paweł i Piotr przemierzali piętra

Platinum Tower, próbując znaleźć sposób na wydostanie się z pułapki, która stawała się coraz

bardziej klaustrofobiczna.

Na czwartym piętrze znaleźli jedną z serwerowni, gdzie energia była wciąż obecna, choć

większość urządzeń była już martwa. Światło migotało, a wokół unosiła się dziwna

elektryczność, jakby sam budynek walczył o utrzymanie swojej tożsamości w świecie

materialnym.

— To musi być to — powiedział Paweł, spoglądając na plątaninę kabli i serwerów. — Jeśli

tutaj się zaczęło, tutaj też musi się skończyć. Musimy odciąć je od źródła. Zniszczyć dostęp

do energii.


— Jak? — zapytał Piotr. — Czy to nie grozi całkowitym załamaniem systemów?

— To jedyny sposób. Jeżeli im nie przeszkodzimy, zniszczą nas, a potem opanują cały

budynek, a kto wie, może i więcej.

Paweł, nie mając czasu na dłuższe rozważania, zaczął działać. Przeciął kilka głównych

przewodów, odcinając serwery od zasilania. Światło w pomieszczeniu na chwilę przygasło,

ale wkrótce wróciło. Paweł spojrzał na Piotra, który stał w bezruchu.

— To nie wystarczy… one wciąż są tutaj — powiedział Piotr, wskazując na ledwie widoczne,

wirujące w powietrzu sylwetki duchów.

Pojawienie się centralnego bytu

Nagle, powietrze zgęstniało, a w jednym z zakamarków serwerowni zmaterializował się

nowy, większy duch. Jego sylwetka była bardziej wyraźna i groźna niż wszystkie pozostałe,

jakby to właśnie on kierował całą inwazją. Cień zdawał się być wcieleniem samego portalu,

żywym łącznikiem między światami. Oczy tej postaci świeciły zimnym blaskiem, jakby za

jego spojrzeniem kryła się cała wiedza i nienawiść bytów, które od wieków czekały na ten

moment.

— To on… to on tym wszystkim steruje — szPaweł i Piotr stają twarzą w twarz z istotą, która

zdaje się być źródłem wszystkich nieszczęść — centralnym bytem, emanacją portalu między

światami. Jego postać była większa i bardziej namacalna niż pozostałe duchy. Oczy

błyszczały zimnym, nieprzeniknionym blaskiem, jakby w nich kryła się odwieczna wiedza i

nienawiść. Byt zaczął

emanować nieopisanym chłodem, który paraliżował nie tylko ciało, ale i umysł.

Paweł, zrozumiawszy, że ma do czynienia z czymś znacznie potężniejszym niż początkowo

przypuszczał, czuł narastające przerażenie. Duch ten był nie tylko manifestacją

technologiczną, ale ucieleśnieniem mocy portalu, magii oraz energii, którą przejął z sieci. To

nie był już zwykły duch – to była istota władcza, centralna siła, która kierowała wszystkimi

innymi.

— To on — szepnął Piotr, cofając się o krok, czując, że w obecności tego bytu nie ma szans

na ucieczkę.

Byt zbliżył się, a wokół nich zapanowała absolutna cisza, jakby całe otoczenie zostało

wessane przez jego obecność. Serwery, które jeszcze przed chwilą migotały resztkami życia,

teraz kompletnie zgasły. Wydawało się, że duch wchłaniał energię całego budynku, rosnąc w

siłę z każdą sekundą.

— Paweł... — Piotr próbował coś powiedzieć, ale jego głos się załamał, jakby samo istnienie

tej istoty odbierało mu siły.

— Musimy go powstrzymać — odparł Paweł, choć nie miał pojęcia jak to zrobić.

Desperacka walka


Paweł zaczął przypominać sobie wszystkie szczegóły, które udało mu się zebrać o portalu, o

magii i technologii. W głowie miał zamęt. Zdał sobie jednak sprawę, że jeśli to duch

kontroluje energię, może uda się wykorzystać tę samą energię przeciwko niemu. Ale to

wymagałoby nadludzkiego wysiłku i pełnego zrozumienia natury tej istoty.

— On jest związany z systemem, prawda? — spytał Piotr z desperacją w głosie. — Więc

musimy znaleźć sposób, żeby go odciąć. Może coś w serwerach...

— Tak... Ale... — Paweł myślał gorączkowo. — To, co widzisz, to tylko jego manifestacja.

Prawdziwa moc kryje się w portalu. Musimy znaleźć źródło i zamknąć je, ale to nie będzie

takie proste.

Piotr spojrzał na Pawła z niedowierzaniem.

— Myślisz, że możemy to zrobić? W tej chwili?

— Nie mamy innego wyboru — odpowiedział Paweł, czując ciężar odpowiedzialności.

Poszukiwanie odpowiedzi

Paweł podbiegł do panelu sterowania serwerowni i zaczął przeszukiwać dane, które były

wciąż dostępne. Ekran wyświetlał chaotyczne linie kodu, jakby duchy przejęły pełną kontrolę

nad systemem.

Paweł desperacko przeszukiwał system, starając się odnaleźć cokolwiek, co mogłoby im

pomóc. Kod na ekranie pojawiał się i znikał w chaotycznych seriach linii, przekształcony

przez duchy w niezrozumiałe fragmenty, jakby system sam próbował się bronić przed ich

wpływem.

— Musimy działać szybko — mruknął Paweł do siebie, ignorując pulsujący ból głowy, który

narastał wraz z napięciem. — Jeśli znajdę główny węzeł, może uda się nam zresetować

system...

Jednak duchy nie czekały bezczynnie. Powietrze w serwerowni stało się gęstsze, a światła

zaczęły migać w złowrogim rytmie. Gdzieś z głębi budynku, jakby w odpowiedzi na działania

Pawła, pojawił się przerażający, nieludzki dźwięk — coś pomiędzy skrzypieniem metalu a

jękiem istoty pozbawionej ciała. Piotr wzdrygnął się i spojrzał nerwowo na drzwi.

— One nas obserwują, Paweł... — wyszeptał, ledwie powstrzymując panikę.

— Wiem. Ale musimy dokończyć. Jeszcze chwila... — odparł Paweł, choć sam czuł, że czas

działa na ich niekorzyść.

Każdy klawisz, który naciskał na klawiaturze, wydawał się wywoływać coraz silniejszą

reakcję duchów. Cienie w powietrzu zgęstniały, nabierając wyraźniejszych konturów. Jeden z

duchów, w swojej groteskowej, wirującej formie, pojawił się tuż za szybą serwerowni. Był

blisko. Zbyt blisko.

— Paweł! — krzyknął Piotr, gdy duch rzucił się na drzwi, które ledwie wytrzymały impet

uderzenia.


Pawłowi udało się w końcu odnaleźć główny węzeł systemu. Szybko zaczął przygotowywać

procedurę awaryjnego wyłączenia, wiedząc, że to może być ich jedyna szansa.

— Jeszcze chwilę... Jeszcze tylko moment... — powtarzał, gdy pot lał się z jego czoła.

Drzwi zaczęły trzeszczeć pod naciskiem napierającej siły duchów, a w powietrzu unosił się

lodowaty chłód. Wydawało się, że istoty robią wszystko, by zniszczyć ich próby.

W końcu Paweł wprowadził ostatnie polecenie. System zareagował — światła w całym

budynku zamigotały, a potem zgasły. Nastała głęboka cisza.

— Zrobiłem to... — wyszeptał Paweł, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie osiągnął.

Ale to była tylko chwilowa ulga.


Rozdział 5: Koszmar

W Platinum Tower koszmar przybiera na sile. Z chwilą, gdy duchy przejęły pełny dostęp do

systemów technologicznych, zaczęły wykorzystywać każdą formę energii, przekształcając ją

w broń przeciwko ludziom. Światła migotały chaotycznie, jakby próbując nadążyć za

zakłóceniami, a ekrany komputerów wyświetlały niezrozumiałe sygnały, które wydawały się

przekazywać złowrogie wiadomości. W górnych piętrach budynku czuć było ciężki, duszny

zapach zniszczenia i niepokoju. Kiedy pracownicy próbują się bronić, wkraczają w

przestrzeń, gdzie technologia nie tylko przestaje działać na ich korzyść, ale staje się

śmiertelnym zagrożeniem.

Ochroniarze, z Piotrem i Pawłem na czele, są jedynymi, którzy próbują stawić czoła tej nowej

rzeczywistości. Ich działania mają coraz bardziej desperacki charakter, ale za każdym razem

duchy wyprzedzają ich o krok. Wydaje się, że potrafią manipulować rzeczywistością wokół

siebie, kontrolując elektronikę, przenikając przez ściany i pojawiając się tam, gdzie są

najmniej oczekiwane.

Jednym z przerażających momentów jest chwila, gdy jeden z pracowników, który postanowił

zejść na niższe piętra w poszukiwaniu ucieczki, z przerażeniem zauważa, że jego własny

telefon komórkowy staje się narzędziem duchów. Na ekranie, zamiast kontaktów czy

wiadomości, pojawiają się przerażające wizje - blade twarze, wykrzywione w grymasie bólu i

nienawiści, jakby duchy próbowały przenieść swoje cierpienie na niego. Telefon zaczyna

działać wbrew jego woli, a dźwięki wydobywające się z głośnika są mieszanką krzyków,

trzasków i niezrozumiałych, cyfrowych szumów.

To, co jeszcze kilka godzin wcześniej wydawało się rutynowym wieczorem pracy, zmienia się

w prawdziwy koszmar. Piotr i Paweł, obserwując sytuację, próbują wpaść na jakiś plan. Mimo

że ich narzędzia są bezużyteczne, postanawiają spróbować dotrzeć do serwerowni, mając

nadzieję, że uda się odzyskać kontrolę nad budynkiem. Wiedzą jednak, że duchy nie są już

tylko widmowymi bytami. Stały się materialnymi istotami, choć złożonymi z energii, danych

i cyfrowych zakłóceń.

Polowanie przez korytarze


W międzyczasie zaczyna się polowanie. Duchy, które dotąd były jedynie echem przeszłości,

teraz materializują się w różnych formach. Z korytarzy dobiegają odgłosy stłumionych

kroków, jakby niewidzialne stopy stąpały po zimnych, sterylnych kafelkach. W chwilach, gdy

światła migoczą, można dostrzec ich zniekształcone, elektroniczne sylwetki poruszające się w

mroku. Jeden z ochroniarzy, Tomasz, próbując dostać się do wyjścia awaryjnego, staje twarzą

w twarz z jedną z tych istot. Przerażony, cofa się, lecz zanim zdąży zareagować, duch rzuca

się na niego, pochłaniając jego ciało w wirze zakłóceń i elektronicznych fal.

Sceny takie rozgrywają się na różnych piętrach. Ludzie zaczynają ginąć jeden po drugim, nie

mając najmniejszych szans na obronę. Duchy nie mają litości — wysysają z ofiar energię

życiową, pozostawiając za sobą tylko puste, bezwładne ciała.

Piotr i Paweł zrozumieli, że nie mają czasu do stracenia. Przebijając się przez kolejne

korytarze, pełne nieznanych, mrocznych kształtów, próbują dostać się do serwerowni. Ich

jedyną nadzieją jest wyłączenie systemu lub przynajmniej odcięcie dostępu duchom do

głównych węzłów technologicznych.

— Musimy to zatrzymać — mówi Piotr z determinacją, gdy biegną przez kolejny korytarz.

Paweł, choć wyczerpany, zgadza się. Wiedzą, że każde opóźnienie może kosztować ich życie.

Upadek serwerowni

Kiedy docierają do serwerowni, okazuje się, że duchy już tam są. Niegdyś sterylne, chłodne

miejsce pełne migających światełek teraz wygląda jak scena z koszmaru. Kable zwisają z

sufitów niczym stalaktyty, a na podłodze rozprzestrzenia się ciemna, lepka substancja, która

przypomina cień, lecz jest gęsta jak smoła. W powietrzu unosi się zapach spalenizny i metalu.

— Nie mamy czasu na wahanie — szepcze Paweł, spoglądając na sprzęt. Ale zanim zdąży

podejść do konsoli, z jednego z serwerów wyłania się duch — jego forma jest złożona z

migających danych, przeplatających się kodów, które unoszą się w powietrzu jak cyfrowe

wiązki.

Duch rzuca się na Pawła z niewiarygodną prędkością, przenikając przez jego ciało. Paweł

krzyczy w agonii, gdy duch zaczyna wysysać z niego energię. Piotr, widząc to, wpada w

panikę, ale wie, że musi działać szybko. Przypomina sobie, co mówił Paweł — trzeba odciąć

system, zanim będzie za późno.

Zbierając siły, Piotr podbiega do konsoli i, wbrew swoim umiejętnościom, zaczyna naciskać

losowe przyciski, mając nadzieję, że to cokolwiek da. Jednak duchy zdają się być o krok

przed nim. Ekrany zamigotały, a cyfrowe zakłócenia zalały całą serwerownię.

Złamane umysły i ciała

Duchy, które teraz mają pełny dostęp do systemów technologicznych, zaczynają siać jeszcze

większy chaos. Na każdym piętrze budynku zaczynają pojawiać się niezrozumiałe

komunikaty na monitorach, a światła migoczą w rytm jakiejś złowrogiej melodii, której

źródło tkwi głęboko w systemie. Pracownicy, którzy jeszcze nie zostali pochłonięci przez

duchy, stają się ich zabawkami. Kamery, które wcześniej służyły do monitorowania

bezpieczeństwa, teraz przekazują obraz tortur, jakie duchy serwują swoim ofiarom.


W niektórych biurach ciała pracowników leżą nieruchomo, a ich twarze wykrzywione są w

grymasie wiecznego cierpienia. Świadomość tych ludzi została przechwycona przez duchy,

ich umysły utknęły w niekończącym się koszmarze.

Ochroniarze, którzy starali się utrzymać porządek, sami stają się ofiarami duchów. Piotr, choć

próbował wszystkiego, co w jego mocy, aby odciąć dostęp duchów do systemów, nie był w

stanie powstrzymać ich siły.

Rozdział 6: Przeszłość i przyszłość

Paweł siedział w ciemnej sali archiwum, zaczytany w pożółkłych stronach dawno

zapomnianych dokumentów. Kiedy spojrzał na jedno z nich, jego serce zaczęło bić szybciej.

Wyblakły atrament ledwo zdradzał szczegóły, ale to, co zobaczył, wstrząsnęło nim do głębi.

— „Klasztor... okultyzm… zjawiska nadprzyrodzone…” — mruknął do siebie. Jego palce

drżały, gdy przewracał kolejne strony.

Po chwili ciszy, której towarzyszył jedynie szelest papieru, w powietrzu rozległ się cichy

szept. Nie miał pewności, czy pochodził on z jego własnej wyobraźni, czy może był to jeden z

duchów, których aktywność rosła wraz z każdą godziną.

— „Paweł… musisz nas wysłuchać” — głos, zimny i odległy, wydał się płynąć z samych

ścian archiwum.

Paweł zamarł, trzymając kartkę w połowie obróconą.

— „Kim jesteś? Czego chcesz?” — zapytał, choć nie spodziewał się odpowiedzi.

— „My… jesteśmy ofiarami. Uwięzieni przez czas i przestrzeń. Mnisi… otworzyli bramę…

oni… popełnili błąd.”

Paweł wziął głęboki oddech, starając się uspokoić swoje szybko bijące serce.

— „Wiem, co zrobili. Zbadali siły, których nie rozumieli” — powiedział stanowczo, próbując

stawić czoła tajemniczemu głosowi. — „Chcę to naprawić.”

Cisza zapanowała na krótką chwilę, a następnie głos powrócił, tym razem bardziej

przerażający, niemal błagalny.

— „Naprawić? To nie jest takie proste… Portal nie zamknie się bez ofiary… Bez… krwi.”

Paweł poczuł, jak lodowaty dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie. Wiedział, że jest coś, czego

jeszcze nie zrozumiał.


Po powrocie do swojego prowizorycznego biura w Platinum Tower, usiadł przed

komputerem, przeszukując resztę zapisków w nadziei, że znajdzie odpowiedź. Kiedy odkrył

rytuał zamykający portal, nie mógł uwierzyć w to, co czytał.


Nagle, drzwi do pomieszczenia otworzyły się gwałtownie, a do środka wbiegła Magda, jego

koleżanka z pracy, która także próbowała zrozumieć tajemnicze wydarzenia w budynku.

— „Paweł, co się dzieje? Słyszałam dziwne hałasy w całym budynku. Ludzie zaczynają się

bać!” — zawołała zdenerwowana, rozglądając się niespokojnie.

Paweł spojrzał na nią z ciężkim sercem.

— „Magda, znalazłem coś… Coś przerażającego. Ten budynek... jest na miejscu dawnego

klasztoru, gdzie zakonnicy odprawiali rytuały, otwierając portal do innego świata” —

odpowiedział, pokazując jej zapiski.

Magda spojrzała na niego z niedowierzaniem.

— „To nie może być prawda… Jak… jak to możliwe, że teraz się to dzieje? Przecież to był

wiek XVII!”

— „Wiem, brzmi to jak szaleństwo, ale wszystko wskazuje na to, że portal nigdy się nie

zamknął. Duchy, które przyciągnęli mnisi, nadal tu są. To, co widzieliśmy... te anomalie, te

zjawiska… to wszystko przez nich” — Paweł odpowiedział, wskazując na dokumenty.

Magda usiadła na krześle, przerażona.

— „Ale... co możemy zrobić? Jak to powstrzymać?”

Paweł zacisnął pięści.

— „Jest sposób. Rytuał, który może zamknąć portal. Ale... jest jeden problem. Wymaga

ofiary. I to nie byle jakiej. Ktoś musi złożyć swoje życie.”

Magda spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.

— „Nie mów, że ty…?”

Paweł nie odpowiedział, patrząc w dół na zapiski.

— „Nie ma innego wyjścia” — powiedział po chwili ciszy. — „Muszę to zrobić. Inaczej

duchy przejmą kontrolę nad całym budynkiem, a kto wie, co będzie potem. Ludzie, którzy tu

mieszkają, są w niebezpieczeństwie.”

Magda złapała go za ramię, próbując powstrzymać jego decyzję.

— „Paweł, to szaleństwo! Znajdziemy inny sposób!”

— „Nie ma innego sposobu, Magda. To jedyna szansa. I ja to wiem. Muszę to zrobić” —

odparł z determinacją, choć wiedział, że to może być jego ostatnia decyzja.


Przez kolejne dni Paweł przygotowywał się do rytuału. W międzyczasie duchy stawały się

coraz bardziej aktywne. Ludzie zaczynali ginąć, a budynek zdawał się żyć własnym życiem.

Paweł wiedział, że czasu było coraz mniej.

W nocy, tuż przed rozpoczęciem rytuału, poczuł, że nie jest sam. Duchy, które wcześniej były

jedynie cieniem na krawędzi jego świadomości, teraz stawały się coraz bardziej namacalne.

Czuł ich gniew i desperację.

— „Nie powstrzymasz nas…” — szeptały, otaczając go niczym mgła. — „Jesteśmy tu od

wieków… Jesteśmy siłą, której nie możesz pokonać.”

Paweł starał się ignorować te głosy, ale ich wpływ stawał się coraz bardziej intensywny. W

końcu krzyknął w gniewie:

— „Dosyć! Zrobię to, choćbyście mnie zabili!”

Na moment zapanowała cisza, jakby duchy oceniały jego siłę woli. Ale po chwili znowu

wróciły, tym razem z większą mocą, próbując przerwać jego przygotowania.

Paweł wiedział, że nie miał czasu do stracenia. Ostateczny rytuał musiał zostać wykonany

perfekcyjnie. Wszystko zależało od niego.


Kiedy Paweł w końcu stanął przed serwerownią, gotowy do rozpoczęcia rytuału, czuł na sobie

ciężar odpowiedzialności. Duchy otaczały go, ich twarze pełne gniewu i bólu, ale on nie mógł

się poddać. Wiedział, że musi kontynuować, niezależnie od ceny, którą przyjdzie mu zapłacić.

Zaczął wypowiadać słowa zaklęcia, które znalazł w starych zapiskach. Jego głos był pewny,

choć czuł, jak duchy coraz bardziej naciskają na niego, próbując go zniszczyć. Każde słowo

zaklęcia było dla nich niczym nóż, rozdzierający ich eteryczne formy.

Kiedy rytuał dobiegał końca, budynek zaczął drżeć, a duchy wydały z siebie przeraźliwy

krzyk.

— „Nieeee!” — rozległ się ich wspólny, rozdzierający wrzask, gdy Paweł wypowiedział

ostatnie słowa.

Zapanowała nagła cisza, a Paweł padł na kolana, wyczerpany, ale wiedział, że był coraz bliżej

zamknięcia portalu. Koszmar w Platinum Tower miał się wreszcie skończyć.

Rozdział 7: Ofiara

Paweł z trudem podniósł się z kolan, jego ciało było wycieńczone, a umysł rozproszony po

dramatycznym starciu z duchami. Wiedział jednak, że to jeszcze nie koniec. Portal wciąż nie

został zamknięty, a budynek wciąż drżał od sił, które były zbyt potężne, aby je w pełni

ujarzmić.

Magda wbiegła do serwerowni, jej oczy pełne strachu i troski.


— „Paweł! Co się dzieje? Budynek zaraz się zawali, a wszędzie są duchy! Musimy stąd

uciekać!” — krzyknęła, próbując do niego dotrzeć przez chaos wokół nich.

Paweł spojrzał na nią z ciężkim sercem.

— „Nie mogę. Portal… on wciąż jest otwarty. Jeśli teraz ucieknę, te duchy nigdy nie

przestaną. Ten koszmar będzie trwał wiecznie” — odpowiedział, opierając się o ścianę,

starając się zebrać siły.

Magda podeszła bliżej, trzęsąc się ze strachu.

— „Ale… jak to zamkniesz? Przecież powiedziałeś, że rytuał wymaga ofiary! Nie możesz się

poświęcić, musi być inny sposób!” — jej głos drżał, ale widać było, że walczy o zachowanie

zimnej krwi.

Paweł spojrzał jej prosto w oczy.

— „Nie ma innego sposobu, Magda. Wszystko, co znalazłem, wskazuje na to, że portal może

być zamknięty tylko przez osobę, która dobrowolnie odda swoje życie. I ta osoba… to ja.”

Magda zacisnęła pięści, zrozpaczona.

— „Nie! Nie mogę ci na to pozwolić! Znajdziemy coś… cokolwiek. Nie możesz tego zrobić!”

— krzyknęła, ale Paweł już podjął decyzję.

— „Magda, musisz zrozumieć, że nie chodzi tylko o nas. Chodzi o wszystkich, którzy tutaj

są. Jeśli teraz tego nie zrobię, te duchy zniszczą wszystko i każdego. Czas ucieka… i

nie ma już innej drogi” — powiedział spokojnym, ale stanowczym głosem.

Nagle, coś zimnego i przerażającego przeszło przez pokój. Magda cofnęła się, a Paweł poczuł

znajome mrowienie na karku. Duchy, które chwilowo zniknęły, wracały.

— „Nie możesz nas powstrzymać… Paweł…” — głos w powietrzu brzmiał jak krzyk setek

dusz, splecionych w jednym, mrocznym chórze.

— „Spróbuję!” — krzyknął Paweł, jego oczy płonęły determinacją. Zaczął przygotowywać

ostateczny element rytuału — runę, która miała zamknąć portal na zawsze. Potrzebował

jednak czegoś jeszcze: własnej krwi, by dopełnić zaklęcia.

Magda patrzyła na niego z mieszanką przerażenia i rozpaczy.

— „Paweł, nie… proszę, nie rób tego” — szeptała, zbliżając się do niego, próbując znaleźć

sposób, by go powstrzymać.

Paweł spojrzał na nią z bólem w oczach. Nie chciał tego robić, ale wiedział, że nie miał

wyboru. Ujął jej dłoń, czując ciepło jej dotyku, ostatnie przypomnienie życia, które zaraz miał

opuścić.

— „Musisz stąd wyjść, Magda. Natychmiast” — powiedział stanowczo. — „Nie mogę cię w

to wciągnąć.”


Magda pokręciła głową.

— „Nie zostawię cię tutaj!” — krzyknęła, jej głos drżał od emocji.

Paweł uśmiechnął się smutno.

— „Nie ma innej opcji… Ty musisz żyć. Ja… zrobiłem już swoją część.”

Chwilę później Paweł odwrócił się do run, które ułożył na podłodze. Trzymając w dłoni nóż,

wziął głęboki oddech. Duchy wciąż krążyły wokół niego, ich nienawiść i gniew były niemal

namacalne.

— „Zamknę ten portal… i was wszystkich uwolnię” — powiedział cicho, ale stanowczo.

Gdy przeciął skórę na swoim nadgarstku, krew zaczęła powoli kapać na runy, aktywując

starożytną magię, która miała na zawsze zamknąć przejście. W powietrzu rozległ się

przeraźliwy wrzask duchów, kiedy runy zaczęły jaśnieć, a energia portalu zaczęła słabnąć.

Magda, patrząc na to wszystko z niedowierzaniem, poczuła, jak łzy płyną jej po policzkach.

— „Paweł, nie!” — krzyknęła, ale wiedziała, że było już za późno.

Paweł osunął się na kolana, jego siły słabły, ale na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wiedział,

że jego ofiara była niezbędna. Portal, który otworzyli mnisi wieki temu, zaczął się zamykać, a

duchy jeden po drugim zaczęły znikać, znikając w ciemności, z której nigdy nie powinny były

się wydostać.

Ostatnie słowa, jakie wyszeptał, były skierowane do Magdy.

— „Żyj… i opowiadaj tę historię… Nigdy więcej nie pozwól, by zło wróciło…”

Gdy jego ciało osunęło się na zimną posadzkę, a krew zasiliła ostateczny symbol, portal

zamknął się na dobre. Budynek przestał drżeć, a duchy zostały na zawsze uwięzione po

drugiej stronie.

Magda, zrozpaczona, upadła na kolana obok Pawła, trzymając jego bezwładne ciało.

— „Nie… Paweł… nie mogłeś tego zrobić…” — szepnęła, nie mogąc powstrzymać łez.

Cisza zapanowała w serwerowni. Budynek, który przez ostatnie godziny był miejscem

nadprzyrodzonych wydarzeń, teraz wydawał się pusty i spokojny. Duchy odeszły, a portal

został zamknięty, ale cena, jaką Paweł zapłacił, była ogromna.


Kilka dni później Magda stała na dachu Platinum Tower, patrząc na miasto poniżej. Ulica

tętniła życiem, jakby nic się nie wydarzyło. Ludzie, którzy przeżyli koszmar, próbowali

wrócić do normalności, choć niektórzy nadal opowiadali o dziwnych wydarzeniach, które

miały miejsce w budynku.


Jednak dla Magdy nic nie było już takie samo.

Zło zostało pokonane, ale pozostawiło po sobie głęboką ranę. W dłoni trzymała starą,

pożółkłą kartkę — zapiski Pawła, które miał przy sobie w ostatnich chwilach. Wiedziała, że

jego ofiara była konieczna, ale to nie przynosiło jej ukojenia.

— „Obiecałam, że opowiem tę historię, Paweł. Nigdy o tobie nie zapomnę” — powiedziała

cicho, spoglądając na horyzont.

Nikt nie mógł jej zabrać wspomnień o człowieku, który uratował nie tylko ją, ale także

wszystkich, którzy mogli paść ofiarą duchów uwięzionych w budynku. Platinum Tower znów

stał w ciszy, ale Magda wiedziała, że to miejsce na zawsze będzie nosić ślad tych mrocznych

wydarzeń.

I choć Paweł poświęcił swoje życie, jego duch — w pewnym sensie — na zawsze pozostanie żywy w jej sercu.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mordercza noc w Warszawie

Duchy w Pyrach